czwartek, 16 kwietnia 2009

"Równoumagicznienie" Terry Pratchett

Po małej przerwie wróciłam do Terry'ego Pratchetta. Tym razem przeczytałam Równoumagicznienie.

W małej nieistotnej wiosce, Głupi Osioł, rodziło się dziecko; miał to być ósmy syn ósmego syna, w skrócie: przyszły mag. Temu właśnie dziecku chciał przekazać swoją moc i czarodziejską laskę stary mag, żegnający się już z życiem. Ale ponieważ nikt nie zadał sobie trudu by upenić się, czy na pewno niemowlak jest chłopcem, mag przekazał swoją moc dziewczynce, dokładniej Eskarinie Kowal. I tak Świat Dysku wzbogacił się o pierwszą kobietę-maga. Opiekę nad nią oferowała się przejąć Babcia Weatherwax, czarownica z okolic Głupiego Osła. Babcia chciała wychować Esk na czarownicę, w końcu to tym zajmują się magicznie uzdolnione kobiety. Jednak prawdyiwa moc maga i laska nie dały o sobie zapomnieć, Esk wyrusza więc na Niewidoczny Uniwersytet, by tam nauczyć się magii. Tylko czy ktoś ją będzie chciał tam wpuścić?

Czytało mi się tę książkę bardzo dobrze. Do czynienia z Babcią Weatherwax już miałam przy okazji Kapelusza pełnego nieba, postać oczywiście na swój sposób specyficzna, wnosząca humor, mająca swoje niezłe wejścia, ale mądra i dająca się lubić. Jednak póki co wolę postać Rincewinda i ŚMIERCI, przy nich bawiłam się nieco lepiej, było więcej akcji, przygód i śmiechu. Jeśli mam być szczera to małej Esk, pierwszej kobiety-maga, jakoś bardzo nie polubiłam, może dlatego że moją uwagę kradła Babcia. Ale i tak książka warta polecenia, bo czyta się ją świetnie.

Po raz pierwszy w życiu przyszło Babci do głowy, że może jest jed­nak coś ważnego w tych książkach, które ostatnio świat tak ceni. Książ­kom była przeciwna z powodów moralnych: słyszała, że wiele z nich napisali ludzie nieżyjący, rozsądek podpowiadał zatem, że czytanie ich byłoby równie grzeszne jak nekromancja.
Babcia Weatherwax

Brak komentarzy: