czwartek, 31 grudnia 2009

"Trafalgar" Bernard Cornwell

Człowiek czasem żyje sobie spokojnie w jakimś przekonaniu, wzdycha że żal, że szkoda, ale nic więcej nie robi. I sam sobie winien! Tak było w przypadku moim i książek Cornwella o Richardzie Sharpe'ie. Filmami, które powstały na podstawie powieści tego brytyjskiego pisarza, zachwycałam się już jakiś czas temu, głównie dzięki naszej telewizji. I od tego czasu ciągle narzekałam, że nikt nie wydał tych powieści u nas. A tu niespodzianka: cztery pierwsze książki są już dostępne i na naszym rynku. Można było sprawdzić i sięgnąć po nie wcześniej... Bo warto!

Indie, 1805 rok. Richard Sharpe wraca do domu, do Anglii, choć dla tego młodego żołnierza, wywodzącego się z nizin społecznych, prawdziwym domem jest armia. Udaje mu się zaokrętować na jeden ze statków i czeka go teraz długa i nudna, jak się z pozoru wydaje, podróż. Co może ją nieco ubarwić? Może piękna i wyniosła arystokratka lub zdrada kapitana jednostki i oddanie jej w ręce wrogich Francuzów?

Filmy już znam. Teraz z radością zabrałam się za książki. Trafalgar nie jest pierwszą chronologicznie powieścią, ale niczemu to w sumie nie przeszkadza, spokojnie można je czytać poza kolejnością. Nasz główny bohater, Sharpe, jest już chorążym. Ten młody człowiek, mimo pewnych braków jeśli chodzi o ogładę i kulturę oraz obycie, od razu skrada sympatię. Jest dzielny, waleczny, ma swój honor oraz pewność siebie. Zawsze włącza się do akcji, podejmując wyzwanie. Tym razem los rzuca go w wir bitwy morskiej, jednej z największych. Sharpe razem ze swoim przyjacielem, kapitanem Chasem, walczy pod dowództwem lorda Nelsona w bitwie pod Trafalgarem. Nie znam się na wojskowości, ani na marynistyce. Jednak książki i filmy poświęcone tej tematyce, o dziwo, sprawiają mi przyjemność, np. cykl o Hornblowerze Forestera. Bo mimo iż Sharpe jest strzelcem, ta akurat powieść w całości traktuje o morzu. Cornwell wspaniale, malowniczo i ciekawie odmalowuje starcie floty brytyjskiej z połączonymi flotami francuską i hiszpańską. Ja przerzucałam kartkę za kartką. Świetnie mi się czytało tę powieść i na pewno niedługo sięgnę po następne.
Muszę jedynie zaznaczyć, że mogłaby być, a nawet powinna być, lepsza redakcja: zdarzały się literówki i pomyłki znaków interpunkcyjnych. Co do tłumaczenia nie mam żadnych zastrzeżeń. Mam nadzieję, że wydawnictwo Erica będzie kontynuowało tę serię.

Brak komentarzy: