czwartek, 24 lutego 2011

"Na granicy" Brian McGilloway

Bardzo lubię kryminały. Ostatnio czytam ich co prawda nieco mniej, niż kiedyś, a na dodatek obecnie sięgam właściwie tylko po kryminały ze Skandynawii, ale czasem wracam do swoich ulubionych autorów - głównie Agatha Christie - bądź znajduję sobie coś nowego. I takim nowym był dla mnie McGilloway. Zdecydowałam się na niego, ponieważ autor jest Irlandczykiem. A ja Irlandię bardzo lubię.

Na polu, przez które przebiega granica Irlandii z Irlandią Północną, zostają znalezione nagie zwłoki młodej dziewczyny. Okazuje się, że była to córka, znanego inspektorowi i jego kolegom, drobnego przestępcy. Co dziwne, dziewczyna miała na palcu piękny, złoty pierścionek, na który nie było ją stać i którego nikt wcześniej u niej nie widział. Inspektor Devlin wraz z kolegami rozpoczyna śledztwo, które odkryje tajemnice sprzed lat.

Na granicy jest debiutem Briana McGilloway'a. Z tego co podaje wydawca na okładce, wynika, że jest to pierwsza książka z serii o inspektorze Devlinie. Ale między nami mówiąc, chyba nie sięgnę po następne. Czemu? Ogólnie jest to porządny kryminał. Dobrze napisany, niezły stylem, bohater nie ma co prawda żadnej mrocznej tajemnicy na sumieniu, jest raczej całkiem niezłym policjantem i dobrym ojcem rodziny, a zagadka jest dobrze poprowadzona, choć nie jest nowatorska, spotykałam się już z takimi. I może właśnie to jest powodem, że choć przeczytanie Na granicy zajęło mi jeden wieczór, bo strony szybko się przewraca, to jednak kryminał ten nie wybija się ponad, nazwijmy to, dobrą przeciętną i nie oferuje niczego oryginalnego. Można przeczytać, ale nie trzeba.

4 komentarze:

Daria pisze...

Też po przeczytaniu Twojej opinii odniosłam wrażenie, że dużo tego typu kryminałów jest na rynku. Jeśli chodzi o kryminały to sądzę, że konkurencja i wybór jest na tyle duży, że bez problemu można trafić na coś lepszego :)

Anonimowy pisze...

Mam ją na półce i na pewno kiedyś przeczytam, aczkolwiek ostudziłaś nieco mój zapał do niej:)

B. Silver pisze...

Debiuty nie zawsze muszą oznaczać przeboju, w końcu jeśli chodzi o "kryminał", historia pokazuje, że wielu poczytnych autorów mozolnie szło do przodu, wzbogacając swój warsztat z biegiem lat. Może będzie tak z tym konkretnym pisarzem, może nie. Czas pokaże :) Ja też uwielbiam Christie :)

Pozdrawiam serdecznie :)

Caitri pisze...

Pablo, ja polecam ją raczej na jakieś gorące letnie popołudnie, ot tak, dla chwili wytchnienia.

Barbara, jest trochę racji w tym co piszesz: dobrym dla mnie przykładem jest Nesbo, jego duet też mnie nie zachwycił, a wszystcy dookoła mnie zachęcają do lektury jego kolejnych książek. Może kiedyś sięgnę więc po kolejną książkę Irlandczyka :)

Christie to mój numer 1 :)

Pozdrawiam!