czwartek, 21 maja 2009

"Upiór Opery" Gaston Leroux

Gdy obejrzałam film Upiór w operze Joela Schumachera z 2005 roku byłam zachwycona. Przede wszystkim genialną muzyką, ale także scenografią, kostiumami oraz oczywiście Upiorem, którego grał Gerard Butler; śpiewał i grał po prostu rewelacyjnie (tak z resztą zaczęło się moje małe 'zwichrowanie' na punkcie tego szkockiego aktora). Jakiś czas później miałam ogromną przyjemność być w Teatrze Roma na polskiej, świetnie zrealizowanej, wersji musicalu Upiór w operze. Teraz, w końcu, nadszedł czas na przeczytanie pierwowzoru (prezent od Malmika, dzięki!).

Opera Garnier. Cały zespół powtarza plotki, jakoby operę nawiedzał upiór: ktoś widział głowę w płomieniach, ktoś inny sylwetkę w mrocznym korytarzu. Na dodatek dotychczasowi dyrektorzy rezygnują ze stanowisk i przekazują władzę panom Richardowi i Moncharminowi, którzy dostają na przywitanie list z żądaniami, dość realnymi, ale podpisany przez Upiora Opery. Sądząc, że jest to żart ich poprzedników, nowi dyrektorzy lekceważą list. Tak rozpoczyna się seria dziwnych i mrocznych wypadków prowadząca prosto do katastrofy...

Zabierając się do lektury nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać, nigdy nic nie słyszałam o tej książce. Mi samej po twarzy błąkał się złośliwy uśmieszek: ot, pewnie lekka lekturka z pogranicza mrocznej sensacji i romansu. Tymczasem zostałam mile zaskoczona. Nie jest to dzieło wybitne, ale czyta się je bardzo dobrze, jest sprawnie napisane, a historia wciąga czytelnika. Rzeczywiście mamy tu mrok: morderstwa, wypadki, chęć zemsty, Upiora z tajemniczą przeszłością. Jest także historia miłosna, a w zasadzie dwie. Jedna to historia solistki Krystyny Daae i wicehrabiego Raoula de Chagny, młodych zakochanych w sobie ludziach, którzy znają się jeszcze z dzieciństwa. Druga to miłość Upiora kryjącego się w podziemiach Opery, wspaniałego śpiewaka i muzyka, do młodej Krystyny, miłość zazdrosna, szalona i nieodwzajemniona.
Mnie bardzo dobrze czytało się tę wyjątkową historię, która była tak często wykorzystywana w naszej popkulturze.

Jako oprawa muzyczna tego wpisu Music of the Night w wykonaniu Gerarda Butlera:

1 komentarz:

Unknown pisze...

Matko! Ja normalnie już to śpiewam po raz 1000 raz ! Nie wiedziałam że jest książka, Bardzo mi się podoba twój blog, a zwłaszcza te cudeńka typu kolczyki, herbaciarka, itp.
Przynajmniej już wiem, że pochodzi ta książka z Francji, nie z Anglii.