wtorek, 19 maja 2009

"Moje życie, mój czas" Maria Sapieżyna

Rzadko czytam wspomnienia i biografie. Z tych, które miałam w do tej pory okazję przeczytać najbardziej mi się podobały dzieje rodziny Joanny Olczak-Ronikier zawarte w książce W ogrodzie pamięci, lektura fascynująca i bardzo ciekawa. Niestety nie mogę powiedzieć tego o wspomnieniach Marii ze Zdziechowskich Sapieżyny.

Maria Zdziechowska, arystokratka, córka ministra w II RP, miała na pewno wyjątkowo ciekawe życie. Zapewniał jej to sam fakt urodzenia się w takiej, a nie innej rodzinie i środowisku oraz, co ważne, czasie. Była wykształcona, podróżowała, miała możliwości spotkania i obcowania z wieloma znanymi osobami. Wyszła za mąż za księcia Jana Sapiehę. Osiadła w raz z nim w majątku na wschodzie, w Spuszy, wśród pięknych rodzinnych lasów, gdzie rodzina się powiększyła. Niestety tę idyllę przerwała II Wojna Światowa. Księżna uciekła z Polski, trafiła po okresie tułaczki do Francji. Tam wstąpiła do ruchu oporu, działała jako łączniczka do Włoch, rozmawiała z Piusem XII. Następnie została aresztowana i więziona zarówno we Włoszech jak i w Niemczech. Potem, gdy wojna się skończyła, cała rodzina osiadła w Anglii. Po śmierci swojego męża pani Maria przeprowadziła się mając 85 lat z powrotem do Polski.

Już ten krótki opis dziejów jej życia wskazuje, że książka z jej wspomnieniami powinna być ciekawą lekturą. A jednak nie jest. Przynajmniej nie dla mnie.
Głównym tego powodem jest styl jakim napisane są Wspomnienia, pozostawia on wiele do zyczenia. Krótkie, urywane ostro zdania, brak płynności, czasami opisy są chaotyczne. Szczególnie przeszkadzało mi to w początkowej części książki, która była dla mnie częścią w sumie najbardziej mnie interesującą. Część poświęcona jej młodości, okresie gdy wchodziła "na salony", uczestniczyła w balach, uczyła się w szkole w Anglii, poznawała młodych ludzi zdecydowanie powinna być bardziej rozbudowana. Brakuje także porządnego opisu życia polskiej arystokracji na Kresach. Z okresu II Wojny i udziału pani Marii we francuskim ruchu oporu zapamiętuje się tylko to, że przenoszoną ją z więzienia do więzienia. Poza tym mnie osobiście zdziwiły, negatywnie, jej stosunki rodzinne. Chodzi mi o jej stosunek do dzieci. Oczywiście w tamtych czasach naturalne było przyjmowanie bon i nianiek, które przejmowały opiekę nad potomstwem, ale ja odniosłam wrażenie, że i tak Sapieżyna, mimo takiej pomocy, czuła się ograniczona przez fakt bycia matką. Poza tym, gdy opisuje swego pierwszego wnuka, chłopca z autyzmem, pozostawionego przez matkę i ojca w zakładzie opieki, zadaje jak dla mnie dość dziwne pytanie: czy ja muszę go kochać? Pytanie to jest dla mnie o tyle dziwne, że jeśli chodzi o zdrowych krewnych, krewnych odnoszących sukcesy, krewnych ze wspaniałymi nazwiskami, krewnych którzy tak naprawdę są osobami już prawie obcymi, a z autorką wiążą ich tylko nazwiska Sapieżyna nie zadaje takich pytań, tylko się do nich przyznaje, opowiada o nich, wykorzystuje koneksje. A trzeba przyznać, że wiele osób, czasem choćby w jednym zdaniu autorka przywołuje w swoich wspomnieniach.
Po lekturze tej książki został mi obraz kobiety, która wojnę spędziła w więzieniach i ma naprawdę wielką rodzinę.

2 komentarze:

Beata Woźniak pisze...

Skojarzenie niezłe na wspomnienie tytułu ksiązki :) Masz rację, w ksiązkach dużą rolę odgrywa język. Pozdrawiam serdecznie

Anonimowy pisze...

While I surf blog , i found a all new trick in http://pic-memory.blogspot.com/

Vistor can comment and EMBED VIDEO YOUTUBE , IMAGE. Showed Immediately!
EX : View Source.
http://pic-memory.blogspot.com/2009/02/photos-women-latin-asian-pictu...(add photos and videos to Blogspot comments).
Written it very smart!
I wonder how they do it ? Anyone know about this , please tell me :D
(sr for my bad english ^_^)