Wszyscy dookoła mnie chwalą bądź wręcz zachwycają się twórczością Neila Gaimana. Stwierdziłam, że wypada się w takim razie zapoznać z popularnym Anglikiem. Moja pierwsza próba niestety nie dała pozytywnego rezultatu. Fakt, że zaczęłam nie od wychwalanych Amerykańskich bogów, ale od dziwnego zbioru opowiadań, notek jakimi są Rzeczy ulotne. Stwierdziłam jednak, że dam Gaimanowi drugą szansę i sięgnęłam po Gwiezdny pył, którym się nie zawiodłam. Postanowiłam kontynuować przygodę z jego twórczością, tym razem mój wybór padł na jego najnowszą powieść, Księgę cmentarną.
Pewnej nocy w małym miasteczku wydarzyła się tragedia. Ktoś, człowiek niemalże cień, wykonał zlecenie. Cała rodzina została zamordowana. Tylko jednemu jej członkowi udało się przeżyć: malutki chłopiec skorzystał z tego, że człowiek w rękawiczkach zostawił uchylone drzwi. Mały dotarł do starego cmentarza, gdzie niewiele rozumiejąc z tego co zaszło, znalazł schronienie i kochającą rodzinę. Jednak człowiek o imieniu Jack o nim nie zapomniał...
Księga cmentarna spodobała mi się ogromnie. Najbardziej chyba przypadł mi do gustu przewrotny pomysł, żeby stary, zabytkowy cmentarz uczynić schronieniem i ciepłym domem dla małego dziecka. Żeby jego rezydenci stali się dla malucha nową, kochającą go rodziną i towarzyszami zabaw, a wampir, podobnie jak mały Nikt (bo takie imię nadali mu jego nowi rodzice) obdarzony 'swobodą cmentarza', opiekunem i nauczycielem. Nik dorastając otoczony jest miłością, cały czas się uczy, poznaje także nowych rezydentów i ich historie, przeżywa różne przygody. Ale im jest starszy tym częściej myśli o świecie roztaczającym się za zamkniętą bramą, gdzie niestety nadal nie jest dla niego bezpiecznie. W końcu jednak musi stawić mu czoło, bo tam po prostu jest jego miejsce.
Książka napisana barwnym stylem, momentami dość mroczna, ciekawa i nietuzinkowa. Jak dla mnie bardzo przyjemna lektura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz