niedziela, 2 sierpnia 2009

"Chak De! India" (2007)

Sezon filmów prosto z Indii trwa u mnie w najlepsze. Tych, którzy mnie już trochę znają, nie zdziwi że przeważają filmy z King Khanem - zawsze Shah Rukh będzie u mnie numerem jeden. Tym razem Gazeta Wyborcza zrobiła mi prezent: dodała do swojego wydania jeden z nowszych filmów z Shah w roli głównej, Chak De! India.

Kabir Khan, muzułmanin, kapitan reprezentacji Indii w hokeju na trawie, zostaje po przegranym spotkaniu z Pakistanem posądzony o sprzedanie meczu. Wszyscy dookoła uważają go za zdrajcę, nie ma więc innego wyjścia jak odejść. Wraca jednak po siedmiu latach, by objąć stanowisko trenera żeńskiej reprezentacji i przygotować ją na Mistrzostwa Świata w hokeju na trawie. Chce on w ten sposób odzyskać dobre imię. Ale czy da radę z grupy bardzo rożnych dziewczyn zrobić prawdziwą drużynę?

Ja oglądając Chak De! India bawiłam się świetnie. Wszystko jest tak jak być powinno w filmie sportowym: Shah Rukh jako charyzmatyczny trener gra naprawdę rewelacyjnie, dziewczyny z drużyny są wiarygodne (niektóre z nich naprawdę są laskarkami), całość trzyma w napięciu. Podobało mi się ukazanie zróżnicowania Indii poprzez dziewczyny z reprezentacji. Są i takie, które w swoim kraju traktowane są jako goście, bo mają skośne oczy, są i te biedne, i te bogate, jedne są jaśniejszej, inne ciemniejszej karnacji, są i takie, które mówią innym językiem. A że jeszcze nie przepadają one za swoim nowym trenerem, na początku więc konfliktów nie brakuje. Wszystko to jest dynamicznie zaprezentowane, wiec nawet oglądając ćwiczenia na boisku widz się nie nudzi. Do tego film okraszony jest całkiem niezłą muzyką (nie ma w nim piosenek, muzykę słychać zza kadru).
Chak De! Indie oglądałam trzymając pod koniec kciuki za reprezentację Indii na MŚ. Całkiem udana roz(g)rywka.

Brak komentarzy: