Wychodzi na to, że za długo bez lektury książek Terry'ego Pratchetta nie mogę się obejść. A że już na samym początku postanowiłam, że kolejne powieści ze Świata Dysku czytać będę w kolejności ich powstawania, teraz przyszedł czas na Morta.
Śmierć, ta jakże wspaniała i pełna indywidualnych cech postać, ma po protu lekko wszystkiego dość. Postanawia odpocząć od swego, nieco dołującego, zajęcia. W tym celu zaczyna rozglądać się za kimś, kto by go zastąpił. Jego wybór pada na młodego chłopaka Mortimera. Mort jest dość niegłupim chłopakiem szukającym zajęcia, najmuje się więc u Śmierci na terminatora. Na początku idzie mu dość dobrze, do czasu gdy na jego drodze staje pewna młoda księżniczka...
Już się przyznawałam, że Śmierć szybko podbił moje serce i został jednym z moich ulubionych bohaterów literackich. Tutaj mam go pod dostatkiem. I jestem z tego faktu niezwykle zadowolona. Śmierć, który próbuje poznać i zrozumieć ludzkie życie i zwyczaje jest po prostu rewelacyjny. Co zadziwiające odnajduje chyba nawet szczęście... Mort także jest całkiem interesującym i wyrazistym bohaterem. Szybko się odnajduje w nowym świecie i w nowych obowiązkach tylko po to, żeby w jednej chwili to wszystko zaprzepaścić. A dodać do tego trzeba jeszcze dwie młode dziewczyny i jednego sympatycznego maga i wspaniały bukiet bohaterów gotowy. Cudownie mi się czytało Morta, Pratchett pisze wspaniale i ma niesamowite pomysły. Na dodatek co jakiś czas wybuchałam szczerym śmiechem. Jak dla mnie rewelacja.
2 komentarze:
Śmierć był fenomenalny. I to jak mówił. Rządzi po prostu :D
I to co mówi :D Śmierć jest rewelacyjny :D
Prześlij komentarz