Latem dałam się całkowicie porwać poprzedniej książce pani Harris z wicehrabią Sebastianem w roli głównej. Czego boją się anioły wciągnęła mnie niesamowicie, teraz przyszła kolej na Kiedy bogowie umierają. I jak się spodziewałam, ta powieść wciągnęła mnie prawie tak samo.
Tym razem kłopoty ma nie młody wicehrabia, a sam Regent. W jego to objęciach w ulubionym Pawilonie w Brighton znaleziono martwą markizę. St. Cyr zostaje poproszony o rozwiązanie tego tajemniczego morderstwa.
Pani Harris ma naprawdę dobre pióro i sporo ciekawych pomysłów. Książkę czyta się, a właściwie pochłania, w szybkim tempie. Sporo w niej akcji, tajemnic, zbiegów przypadku i nagłych zwrotów wydarzeń. Z sympatią wracamy do znanych nam już z poprzedniej części bohaterów. Do tego trzeba przyznać, że autorka świetnie zna się na rzeczy i bardzo barwnie odmalowywuje przed oczami czytelnika XIX wieczny Londyn pełen zakamarków, zapachów i różnorodnych mieszkańców z ich zwyczajami i tradycjami. Ja czytając tę książkę bawiłam się świetnie, bo zdecydowanie jest to dobry historyczny kryminał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz