Ten film widziałam już jakiś czas temu. Potrzebowałam w pewnym momencie prostej rozrywki dla oderwania myśli. Cóż mogłoby być lepsze niż wysokobudżetowy film amerykańskiej produkcji? Sięgnęłam więc po stojących na półce wypożyczalni Transformersów i w sumie dobrze, bo bawiłam się całkiem nieźle.
Sam Witwicky, nastolatek z liceum, dostaje swój pierwszy samochód - żółte z czarnymi pasami Camaro, rocznik 1976 (jeden z piękniejszych samochodów jakie widziałam). Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że pojazd ten tak naprawdę jest jednym z Autobotów i ma za zadanie strzec Sama przed złymi Deceptikonami. Obu rasom robotów zależy na czymś co znajduje się w posiadaniu chłopaka, a może mieć wielkie znaczenie dla dalszego istnienia ludzkości.
Mniejsza o fabułę i scenariusz. Filmy takie jak Transformers ogląda się głównie dla efektów specjalnych, walk i starć, akcji. I to wszystko w tym filmie można znaleźć. I to naprawdę rewelacyjnie zrobione, szczególnie jeśli chodzi o same roboty i walki. Efekty specjalne podobały mi się nawet na moim monitorze, musiały świetnie wyglądać na ekranie kinowym.
Plusem jest też prosty, bo prosty, ale jednak humor. Szczególnie rozmowy Sama z rodzicami i jego ucieczka przed Camaro mi się podobały. Co zaskakujące, jest też ten film nieźle zagrany, szczególnie przez Shia LaBeouf (Sam). Fajna też była rola John Turturro jako nieco szalonego agenta tajnej agencji.
Ogólnie film na wieczór, gdy potrzeba po prostu nieco rozrywki, a lubi się choć trochę fantastykę. Ja się chyba nawet skuszę i obejrzę część drugą, Transformers: Revenge of the Fallen.
2 komentarze:
W tym filmie mogłabym oglądać w nieskończonośc sekwencje składania i rozkładania tych robotosamochodów.:)
Prawda? Rewelacyjnie to zrobili, byłam pod niezłym wrażeniem.
Pozdrawiam :)
Prześlij komentarz