Okazuje się, że Szwecja nie tylko, jeśli chodzi o literaturę, Mankellem stoi. Jest jeszcze m.in. Jan Guillou, autor powieści przede wszystkim historycznych, choć nie tylko. Ja poznałam jego nazwisko oglądając bardzo dobry film Zło oparty na jego powieści. Ponownie wypłynęło ono przy niedawnym seansie filmu Templariusze. Miłość i krew, ekranizacji powieści Guillou. A że dawno nie czytałam nic związanego ze średniowieczem, a film mi się podobał, sięgnęłam po pierwszy tom trylogii.
Mały Arn, młodszy syn pana na Arnas i jego mądrej żony Sigrid, pewnego dnia podczas beztroskiej zabawy spada z dużej wysokości i traci przytomność. Przerażeni rodzice modląc się o powrót syna do zdrowia składają przysięgę, że oddadzą chłopca Bogu na służbę, byle by wyzdrowiał. I tak chłopiec trafia do klasztoru cystersów, by tam pobierać nauki i przygotować się do dalszego życia...
Ja dopiero poznaję literaturę szwedzką, nie wiem więc jak to jest, ale podobnie jak Mankell i Guillou ma bardzo oszczędny styl, zwięzły i prosty. Na początku muszę przyznać, że mi to nieco przeszkadzało. Odkładałam Drogę do Jerozolimy kilka razy, ale coś mnie do niej ciągnęło. Z czasem przyzwyczaiłam się do tego w sumie małomalowniczego stylu i dałam się ponieść historii. W pierwszej części Krzyżowców nie ma za dużo akcji, no ale w końcu większa część książki skupia się na Arnie i jego pobycie w klasztorze, gdzie trzeba przyznać ma co robić. Chłopak zaczyna się uczyć czytać, pisać, poznaje języki obce, w tym oczywiście łacinę, studiuje Pismo Święte. Ale obok tego uczy się także różnych zawodów: pomaga w kuchni, ogrodzie, buduje, łowi ryby. I zaczyna ćwiczyć z bratem Guilbertem, byłym templariuszem, sztuki walki. Okazuje się, że mały ma naturalny dryg do wojaczki. Świetnie strzela z łuku i szybko opanowuje sztukę władania mieczem oraz jazdy konnej. A te wszystkie umiejętności przydadzą mu się, gdy po kilkunastu latach spędzonych za murami klasztoru Arn będzie musiał spędzić rok wśród rodziny. Wraca więc do domu, by tam odkryć jak inne jest życie zwykłych ludzi. Młody i naiwny szybko wplątuje się w poważne tarapaty. Ogólnie książkę dobrze się czyta, choć czasami może lekko powiać nudą, mam wrażenie, że wina to lekkiej surowości stylu i ogólnego klimatu, zdarzają się także niepotrzebne powtórzenia. Jednak ciekawie było poczytać o życiu w średniowiecznym klasztorze, o zwyczajach rodowych panujących w Skandynawii, o walce o koronę Szwecką, po prostu przenieść się na chwilę do średniowiecza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz