poniedziałek, 23 sierpnia 2010

"Eryk" Terry Pratchett

Kompletnie nie mam ostatnio humoru. Ciągle marudzę, ciągle jestem niezadowolona. Sięgnęłam więc po mojego ukochanego Pratchetta z nadzieją, że choć na chwilkę poprawi mi się nastrój. Niestety tym razem mój ulubiony pisarz fantasy mnie zawiódł... Albo mam tak kiepski okres, że nawet on nie dał sobie rady.

Eryk chce żeby ktoś zrealizował jego trzy życzenia. Kto się nada najlepiej do tego zadania? Oczywiście jakiś demon. Chłopak niestety (lub 'stety') ma to szczęście, że zamiast sługi piekieł, przyzywa nie kogo innego, tylko najgorszego maga w całym Świecie Dysku, Rincewinda oraz jego Bagaż. Co zadziwiające, tym razem mag jednego zaklęcia realizuje marzenia chłopca o życiu wiecznym, najpiękniejszej kobiecie i panowaniu nad światem. Prawie.

Ze wszystkich przeczytanych przeze mnie powieści Pratchetta, których bohaterem jest Rincewind, ta zdecydowanie podobała mi się najmniej. Przyzwyczaiłam się, że jeśli występuje w książce ten mag, to jest dużo humoru i akcji, a sam Rincewind co chwila sypie jakimiś ciekawymi tekstami. Tym razem tak nie jest. Proszę nie zrozumieć mnie źle: ta książka jest dobra, jest ciekawa, szczególnie interesujące jest to w jaki sposób spełniają się życzenia Eryka. Ale dla mnie zabrakło tym razem jakiejś lekkości i iskry. Nie wiem, może to tylko mój nastrój tak wpłynął na ocenę Eryka. A może nie.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Widzisz a mnie generalnie Pratchett nigdy nie podchodził. Starałem się jak mogłem i nic. Obiecałem jednak pewnej pani, że jeszcze spróbuje Trzy Wiedźmy:)

Życzę poprawy nastroju!

Caitri pisze...

Mnie niesamowicie przypadł do gustu. Rozumiem, że Tobie akurat nie, ale że obietnic trzeba dotrzymywać, będę więc wypatrywać Twojej recenzji "Trzech wiedźm" ;)

Dzięki!

Anonimowy pisze...

hehe:) Na razie mam taki "stosik" do recenzji, że nie wiem czy Pratchetta dorwę przed pierwszą porażką grupową Polaków w Euro 2012:)