
Niewielkie miasteczko Cranford, w którym czas płynie dość wolno. Dziwnym zbiegiem okoliczności wyższe sfery miasteczka zdominowane są przez kobiety: stare panny lub wdowy, córki prawdziwych dżentelmenów. Rodzaj męski reprezentują tylko pastor i doktor. Panie z Cranford nie są zamożne, ale wszystkie radzą sobie jak mogą znosząc dzielnie niewygody. Wszystkie one mają swoje różnego rodzaju dziwactwa i przeróżne zwyczaje, ale to właśnie one dodają paniom uroku. Mimo dzielących ich różnic panie zawsze służą sobie pomocą, w razie niebezpieczeństwa zwierają szyki; są gościnne i odwiedzają się regularnie, roznosząc jednocześnie porcję najświeższych ploteczek i wiadomości. Prym wśród kranfordzkich kobiet wiodą dwie z nich: czcigodna pani Jamieson, ze względu na jej urodzenie oraz panna Debora Jenkyns, ze względu na jej autorytet jakim cieszy się w okolicy. Ale prawdziwym bohaterem powieści jest panna Matylda Jenkyns, dla przyjaciół Matty. To dzięki niej i dzięki Mary Smith, która jest częstym gościem panny Matty, poznajemy całe miasteczko, jego mieszkańców i wszystkie ich historie oraz przygody. A w Cranford wszytsko co się dzieje urasta do rangi wydarzenia.
To właśnie dość oryginalne bohaterki oraz ich zwyczaje i historie jakie im się przytrafiają są głównym atutem tej książki. Są to takie małe lub większe smaczki typu koronka zjedzona przez kota i próba jej odzyskania; krowa ubrana we flanelę; konkretne przepisy dotyczące wizyt i odwiedzin; ukrywanie nowego dywanu pod gazetami przed promieniami słonecznymi. Ja czytając o tych wszystkich przygodach bawiłam się doskonale. Nie jest to może książka, którą pochłania się w jeden wieczór, ale na pewno atmosfera Cranford i jej mieszkańcy nie pozwalają się oderwać od lektury na dłuższa metę.

Przede wszystkim duże barwa należą się Judi Dench, ta aktorka należy do ścisłej czołówki moich ulubionych aktorów, i tu po raz kolejny pokazała swój niezaprzeczalny talent. Jej panna Matty jest dziecinna, ciepła i momentami nieporadna, a zarazem pełna wdzięku i gracji. Także Francesca Annis jako wyniosła i zimna, a jednak kochająca swego syna Lady Ludlow zasługuje na owacje. Scenografia i kostiumy są wspaniałe, podobnie jak muzyka. Ten mini serial jest także przepięnie sfilmowany.
Ten serial ma w sobie wiele spokoju i ciepła, mimo że w sumie wiele się w nim dzieje i to nie zawsze dzieje się szczęśliwie. Potrafi wzbudzić emocje, wzruszyć i rozśmieszyć. Każda z osób mieszkająca w Cranford jest warta wspomnienia i na szczęście każda miała swoją chwilkę w serialu. Moim zdaniem wszystkie smaczki z powieści i atmosferę książki twórcom Cranford udało się z powodzeniem przenieść na ekran.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz