czwartek, 15 stycznia 2009

"A więc przede wszystkim Cranford jest we władaniu Amazonek"

Nie ukrywam, że z dużą przyjemnością przeczytałam powieść Elizabeth Gaskell Panie z Cranford. Tak na dobrą sprawę jest to pierwsza książka tej dziewiętnastowiecznej brytyjskiej pisarki, którą miałam okazję przeczytać w całości (wcześniej tylko w obszernych fragmentach czytałam North & South).

Niewielkie miasteczko Cranford, w którym czas płynie dość wolno. Dziwnym zbiegiem okoliczności wyższe sfery miasteczka zdominowane są przez kobiety: stare panny lub wdowy, córki prawdziwych dżentelmenów. Rodzaj męski reprezentują tylko pastor i doktor. Panie z Cranford nie są zamożne, ale wszystkie radzą sobie jak mogą znosząc dzielnie niewygody. Wszystkie one mają swoje różnego rodzaju dziwactwa i przeróżne zwyczaje, ale to właśnie one dodają paniom uroku. Mimo dzielących ich różnic panie zawsze służą sobie pomocą, w razie niebezpieczeństwa zwierają szyki; są gościnne i odwiedzają się regularnie, roznosząc jednocześnie porcję najświeższych ploteczek i wiadomości. Prym wśród kranfordzkich kobiet wiodą dwie z nich: czcigodna pani Jamieson, ze względu na jej urodzenie oraz panna Debora Jenkyns, ze względu na jej autorytet jakim cieszy się w okolicy. Ale prawdziwym bohaterem powieści jest panna Matylda Jenkyns, dla przyjaciół Matty. To dzięki niej i dzięki Mary Smith, która jest częstym gościem panny Matty, poznajemy całe miasteczko, jego mieszkańców i wszystkie ich historie oraz przygody. A w Cranford wszytsko co się dzieje urasta do rangi wydarzenia.

To właśnie dość oryginalne bohaterki oraz ich zwyczaje i historie jakie im się przytrafiają są głównym atutem tej książki. Są to takie małe lub większe smaczki typu koronka zjedzona przez kota i próba jej odzyskania; krowa ubrana we flanelę; konkretne przepisy dotyczące wizyt i odwiedzin; ukrywanie nowego dywanu pod gazetami przed promieniami słonecznymi. Ja czytając o tych wszystkich przygodach bawiłam się doskonale. Nie jest to może książka, którą pochłania się w jeden wieczór, ale na pewno atmosfera Cranford i jej mieszkańcy nie pozwalają się oderwać od lektury na dłuższa metę.


Panie z Cranford doczekały się kilku ekranizacji. Ja miałam przyjemność obejrzeć wersję z roku 2007 z naprawdę świetną obsadą: Judi Dench, Michael Gambon, Imelda Staunton, Simon Woods, Philip Glenister, Greg Wise, Francesca Annis, Julia Sawalha, Eileen Atkins, Claudie Blakley, Martin Shaw. Wersja ta tak naprawdę jest ekranizacją powieści Gaskell Panie z Cranford oraz jej dwóch opowiadań: Mr Harrison's Confessions i My Lady Ludlow.
Przede wszystkim duże barwa należą się Judi Dench, ta aktorka należy do ścisłej czołówki moich ulubionych aktorów, i tu po raz kolejny pokazała swój niezaprzeczalny talent. Jej panna Matty jest dziecinna, ciepła i momentami nieporadna, a zarazem pełna wdzięku i gracji. Także Francesca Annis jako wyniosła i zimna, a jednak kochająca swego syna Lady Ludlow zasługuje na owacje. Scenografia i kostiumy są wspaniałe, podobnie jak muzyka. Ten mini serial jest także przepięnie sfilmowany.
Ten serial ma w sobie wiele spokoju i ciepła, mimo że w sumie wiele się w nim dzieje i to nie zawsze dzieje się szczęśliwie. Potrafi wzbudzić emocje, wzruszyć i rozśmieszyć. Każda z osób mieszkająca w Cranford jest warta wspomnienia i na szczęście każda miała swoją chwilkę w serialu. Moim zdaniem wszystkie smaczki z powieści i atmosferę książki twórcom Cranford udało się z powodzeniem przenieść na ekran.



Brak komentarzy: