wtorek, 28 kwietnia 2009

"Billu" (2009)

Z dużą przyjemnością obejrzałam jeden z najnowszych filmów Shah Rukh Khana. Ten aktor jest główną przyczyną mojej miłości do filmów rodem z bollywood. Faceta normalnie uwielbiam w każdej jego roli, którą mogłam zobaczyć. Teraz właśnie obejrzałam Billu.

Jest Bilas Rao Pardesi (Irrfan Khan), zwany Billu, który mieszka w niewielkiej wiosce z żoną i dziećmi. Ma mały zakład fryzjerski i wieczne kłopoty finansowe; jego dzieci zostały wyrzucone ze szkoły, bo Billu nie zapłacił czesnego. Jest też Sahir Khan (Shah Rukh Khan), wielka gwiazda kina bollywoodzkiego. Jest przystojny, bogaty i ogólnie uwielbiany. Gdzie się pojawi wzbudza sensację i rozdaje autografy. Razem z ekipą filmową przyjeżdżają do wioski Billu kręcić nowy film. W pewnym momencie wychodzi na jaw, że Billu był niegdyś przyjacielem Sahira i tym samym rośnie on w oczach sąsiadów, ale jednocześnie fakt ten dostarcza fryzjerowi różnych kłopotów.

Cieszę się bardzo, że mogłam zobaczyć ten film, przede wszystkim ze względu na Shah, którego, jak już powiedziałam, uwielbiam. Ale również dlatego, że bardzo lubię i cenię Irrfana Khana. Widziałam go w zaledwie trzech filmach, ale wszędzie zrobił na mnie spore wrażenie, mimo niewielkich braków w urodzie.
Shah Rukh Khan gra tu tak naprawdę siebie. Sam przecież jest ogromną gwiazdą w Indiach, może nawet w chwili obecnej największą. To odegranie siebie samego wychodzi mu oczywiście rewelacyjnie; jest naturalny, cierpliwy i szczery, np. nie ukrywa, że sława może być męcząca.
Ale tak na prawdę ten film koncentruje się przede wszystkim na Billu. Jest on skromnym i bardzo dobrym człowiekiem. Szczerze mu współczułam, gdy w pewnym momencie cała wioska się od niego odwróciła. Trzymałam za niego kciuki, gdy robił wszystko, by, mimo iż sam tego nie chciał, skontaktować się z Sahirem na prośbę rodziny i sąsiadów. I naprawdę cieszyłam się ogromnie, gdy prawda wyszła na jaw. Irrfan był świetny w tej roli.
Jeśli mowa o filmie bolly nie można nie wspomnieć o muzyce. W Billu nie była ona jakoś szalenie porywająca, ale były dwie piosenki, które mi się podobały: Billoo Bhayankar oraz Marjaani z udziałem gościnnym Kareeny Kapoor.
Ja spędziłam dwie godziny wielce przyjemnie, polecam.

Brak komentarzy: