Na stronie montgomerry przeczytałam niedawno o książce Philipa Marsdena, pisarza mi kompletnie nieznanego, opowiadającej o powrocie starszej kobiety do swojego rodzinnego domu na Kresach. Po rozczarowaniu wspomnieniami Marii Sapieżyny stwierdziłam, że zaryzykuję i przeczytam tę książkę, a nuż będzie lepsza? I była.
Philip Marsden jako dziecko jeździł z rodzicami na wakacje do pensjonatu w Kornwalii. Pensjonat ten prowadziła ze swoim mężem Polka, pani Zofia. Chłopiec był oczarowany samym pensjonatem, osobą pani Zofii, jej opowieściami i sposobem w jaki mówiła. Z czasem między tymi ludźmi zawiązała się przyjaźń, a Marsden miał okazję poznać dokładne losy pani Zofii i jej rodziny, szczególnie jej matki Heleny. Zofia najpierw dała mu do przeczytania wszystkie zapiski i pamiętnik swojej matki, a potem poprosiła, by ten towarzyszył jej w podróży na Kresy, w podróży do domu.
Książka podobała mi się ogromnie. Nie są to wspomnienia sensu stricto, ale czyta się te historie wspaniale. Piszę historie, bo są to dzieje pani Zofii, która wraca do domu swego dzieciństwa oraz dzieje jej matki, Heleny O'Breifne. Książka zresztą jej podzielona na części. Mnie najbardziej spodobała się część poświęcona Heli i jej młodości. Była to piękna dziewczyna, córka Irlandczyka, generała carskiego i Polki, dość surowej osoby. Urodziła się w 1898 roku, w Płatkowie. W wieku siedemnastu lat musiała wraz z rodziną uciekać przed wojną. Odtąd zaczęła się trwająca kilka lat tułaczka: domy krewnych, Wilno, Mińsk, Petersburg. Tam też przeżyła rewolucję, ale też jeden z najciekawszych okresów jej życia. Chodziła na bale, była ogólnie znana ze swej urody, miała wielu adoratorów, niektórych zakochanych w niej na zabój. Sama była zakochana kilka razy: w przystojnym, ale zadłużonym sąsiedzie, w niemieckim oficerze czy w muzyku, dalekim krewnym. W końcu za męża wybrała sobie Adama Brońskiego. I to po to by uciec od matki. Jednak okazało się, że nie mogła dokonać lepszego wyboru: młodzi bardzo się pokochali i wyprowadzili do majątku w Mantuszkach. Niestety po latach Hela znów musiała uciekać, i to wtedy gdy jej córka miała siedemnaście lat...
Książka jest świetnie napisana; wspaniale się ją czyta. Naprawdę rzecz warta polecenia, choć przyznam, że dla mnie ciekawszy i bardziej rozbudowany jest wątek 'Domu na Kresach' niż wątek 'Powrotu'.
2 komentarze:
A mówiłam, że się spodoba:)pozdrawiam
I to bardzo ;) Naprawdę dobra książka.
Prześlij komentarz