piątek, 24 lipca 2009

"Wolini ciutludzie" Terry Pratchett

Wróciłam do Pratchetta. Do Świata Dysku, ale w wersji dla nieco młodszych czytelników. Przeczytałam Wolnych ciutludzi, czyli pierwszą część opowiadającą o przygodach Fik Mik Figli i Akwilii Dokuczliwej, przyszłej czarownicy.

W okolicach domu Dokuczliwych zaczynają się dziać dziwne rzeczy: z rzeki wyskakują potwory, na ścieżce pojawia się jeździec bez głowy, a młodszy, fakt że dość upierdliwy, ale jednak braciszek Akwilii, zostaje porwany. Okazuje się, że za tym wszystkim stoi Królowa. Cóż innego pozostało przyszłej czarownicy, jak wyposażyć się w patelnię, książkę i ruszyć przeciw Królowej w towarzystwie małych, błękitnych stworzeń?

Wcześniej w ręce wpadła mi część druga Wolnych ciutludzi, Kapelusz pełen nieba. I stwierdzam, że pierwsza część podobała mi się bardziej. Więcej w niej jest samych Fik Mik Figli, humoru jest więcej, a przede wszystkim można się skupić na postaci Akwilii Dokuczliwej, ponieważ żadna inna postać nie odciąga od niej uwagi czytelnika. W Kapeluszu uwagę, przynajmniej moją, kradła Babcia Weatherwax. Teraz mogłam spokojnie poznać Akwilę i ją polubić, bo dziewczynka jest naprawdę wyjątkowa i pomysłowa.
Bardzo sympatyczna lektura.

Brak komentarzy: