Połowa XIX wieku. Młody nauczyciel rysunku, Walter Hartright, zostaje zatrudniony w dworze Limmeridge by uczyć tej sztuki dwie młode kobiety, Laurę Fairlie oraz jej przyrodnią siostrę Marian Halcombe. Po krótkim czasie Walter zakochuje się, z wzajemnością, w Laurze. Jednak nie tylko jego status jest przeszkodą w szczęściu młodych - panna Farlie jest już bowiem zaręczona z sir Percivalem Glydem. Nauczyciel musi porzucić marzenia o miłości, a Laura wychodzi za mąż. Nie wie jednak co czeka ją po ślubie, gdy na horyzoncie pojawi się kobieta w bieli...
W sumie sama nie wiem co mam sądzić o tej powieści. Z jednej strony przeczytałam ją dość szybko, z drugiej gdybym nie traktowała jej jako ciekawostki, chyba nie dotarłabym do końca. Owszem, początek zapowiadał się dość ciekawie. Świetnie nakreślona fabuła, bohaterowie, ten dreszczyk emocji i klimat tajemnicy. Jednak z czasem zaczął mnie nużyć styl Collinsa - niesamowicie bogaty i kompletnie zbędny, te długie opisy najmniejszego wydarzenia czy poszczególnych osób. Kobieta w bieli jest powieścią epistolarną, pisaną przez różne osoby, jednak dla mnie zbyt mała była różnica w sposobie pisania poszczególnych bohaterów. Na plus mogę powiedzieć, że podobał mi się sposób przedstawienia hrabiego Fosco, czarnego charakteru powieści. Zamiast zwyczajowego typka spod ciemnej gwiazdy, mamy bogatego, pełnego życia oryginała, w dodatku o ogromnej tuszy. Collinsowi udał się także stryj głównych bohaterek, pan Farlie: niesamowity hipochondryk, egoista, który pragnie tylko spokoju.
Ja zaspokoiłam swoją ciekawość i do książek Collinsa już raczej nie wrócę. Ale jeśli ktoś ma ochotę na powieść, która zdecydowanie trąci myszką, to polecam.
Miałam także okazję obejrzeć ekranizację tej powieści z roku 1997. W rolach głównych występują Justine Waddell (Żony i córki) jako Laura, Tara Fitzgerald (The Tenant of Wildfell Hall) jako Marian, Simon Callow (Pokój z widokiem 1985) jako hrabia Fosco, Andrew Lincoln (To właśnie miłość) jako Walter.
Całkiem udana rzecz. Jest sporo zmian w stosunku do książki, ale summa summarum najważniejsze zdarzenia, osoby, czasami nawet kwestie zostały wiernie oddane. Narracja z Waltera została przeniesiona na Marian i chyba w sumie to dobrze. Film ma klimacik grozy i napięcia, głównie za sprawą kobiety w bieli i jej charakteryzacji. Nie podobała mi się tylko Waddell, nie miała ona nic z Laury, ani urody, ani sposobu zachowania. Za to Fitzgerald była dobrym wyborem jeśli chodzi o rolę Marian. Reszta obsady nie zapisała się jakoś szczególnie w mojej pamięci.
2 komentarze:
sięgnę po nią w następnej kolejności:) czeka na mnie identyczny egzemplarz.
Innego wydania u nas chyba nie było.
Miłej lektury!
Prześlij komentarz