Któż nie zna Enyi? Ręka w górę: nie widzę. Bo taka zdaje się jest prawda, każdy słyszał choć raz jakąś jej piosenkę (najpewniej była to Orinoco Flow). Ta irlandzka piosenkarka ma swój specyficzny styl i głos, który pozwala od razu ją rozpoznać.
Gdy myślę o jej muzyce przychodzą mi do głowy takie określenia jak delikatna, spokojna, mistyczna, tajemnicza, może nawet eteryczna. I taka właśnie jest jej zimowa płyta, wydana w roku 2008, And Winter Came.... Album ten zawiera dwanaście utworów, z których większość jest nowymi kompozycjami, specjalnie napisanymi na ten album. Są to bardzo dobre piosenki, ale płyta ta ma jedną wyjątkową moim zdaniem perełkę, hymn pochodzący z XII wieku: Oh Come, Oh Come Emmanuel zaśpiewany w języku angielskim i po łacinie. W wykonaniu Enyi brzmi on po prostu przepięknie.
I to właśnie jest moja trzecia ulubiona świąteczno-zimowa płyta.
3 komentarze:
"Orinoco Flow" oraz "Only Time". I tyle naszej współpracy. Choć niewątpliwie autorka niesamowita.
Od kliku miesięcy Enya kojarzy mi się głównie z naszym Pierwszym Tańcem. Wywijaliśmy z mężem do "Caribbean Blue" ;)
Mój pierwszy kontakt z Enyą zawdzięczam bratu, swego czasu fanowi grupy Clannad.
Jej głos jest niesamowity, kojący. Chyba niedługo poprzypominam sobie jej piosenki. Już dawno jej nie słuchałam.
Prześlij komentarz