środa, 22 lipca 2009

"Kabhi Alvida Naa Kehna" 2006

Lato w pełni, czyli, tak jak już mówiłam, czas oglądania filmów z bollywoodu. Ale tym razem sięgnęłam po film, który już widziałam, bardzo go lubię i cenię. A wszystko to przez rozmowę z koleżankami na forum. Po prostu nabrałam ochoty, żeby raz jeszcze obejrzeć Kabhi Alvida Naa Kehena.

Dwa małżeństwa, podobne kłopoty. Miłość i zdrada. Dev (mój ulubiony Shah Rukh Khan) i Rhea (Preity Zinta) są bardzo skupieni na swoich karierach. Wszystko jakoś się jeszcze układa do momentu, gdy Dev odnosi kontuzję i musi zrezygnować ze swojej sportowej kariery. Maya (Rani Mukherjee), spokojna nauczycielka wychodzi za mąż za swego przyjaciela Rishiego (Abhishek Bachchan), dość rozrywkowego faceta, jednak jak sama zauważa, gdzie jest wielka przyjaźń, tam nie ma już miejsca na miłość. Przypadkiem Dev i Maya spotykają się pierwszy raz, tylko na chwilę, tuż przed ślubem dziewczyny. Potem ich drogi przetną się raz jeszcze. Co z tego wyniknie?

Uważam, że jest to fantastyczny film, godny polecenia, świetnie zrealizowany. Od strony technicznej - majstersztyk. Jeden z lepszych jakikolwiek widziałam. Obsada to ideał. Po prostu nie mogłoby być lepiej. I wcale nie chodzi mi tylko o 'mojego bosskiego' Shah. On jak zwykle jest niesamowity, ale muszę przyznać: w tym filmie ma niezłą konkurencję; po raz pierwszy mam wrażenie, że Shah nie zasłonił mi całego ekranu. I wcale nie znaczy, że zagrał słabo, tylko że reszta wzniosła się na jego poziom. O Rani Mukherjee zawsze mam dobre zdanie, bo bardzo ją lubię. Jest ciepła, ma fantastyczny głos i dobrze gra. Była idealnym typem nauczycielki: trochę zamkniętej w sobie i statecznej. I jest piękna! Preity Zintę także lubię, aczkolwiek mam wrażenie, że tutaj jest jej najmniej z całej głównej czwórki. I że chyba wypadła najsłabiej. W sumie pokazuje mało uczuć, jest, nie chcę napisać zimna, bo wystarczy popatrzeć na sceny z synkiem, ale coś była za bardzo opanowana; dobrze że chociaż spoliczkowała Deva... Ale bardzo podobała mi się ostatnia scena z nią, na weselu Rishiego. Abhishek Bachchan był cudowny. I w momentach, gdy Rishi był słodki, beztroski, gdy mdlał i gdy krzyczał na Mayę - w pełni go rozumiałam. I ta cudna scenka na weselu, z bukietem: Musiałem o niego walczyć z tłumem rozkrzyczanych kobiet. Szkoda tylko że miał koszmarny zwyczaj noszenia marynarek z postawionymi kolorowymi kołnierzami... Z Amitabhem Bachchanem (gra ojca Rishiego) mam taki problem, że nie darzę go zbytnią sympatią, ale tutaj mi się podobał. Jest rozkosznie czarujący, a co więcej wiarygodny w tym swoim wizerunku "zdobędę wszystko co się rusza". ShahRukh - cóż można rzec? Jest wspaniały! Wygląd, włosy, miny, ruchy. Dał radę z tą kontuzją. I ta jego złość na wszystko dookoła. Jest taki władczy. Nawet gdy pierwszy raz wyznaje Mayi miłość to krzyczy. Tyle w nim goryczy. I niestety wyładowuje się na małym... A to wszystko takie realne. Naprawdę jedna z lepszych ról jakie widziałam.
Jest w tym filmie kilka scen, które zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Przede wszystkim wypadek Deva. Świetnie zrealizowany i taki realny. Scena na stacji kolejowej. Ja myślałam już, że ten film tak się skończy; że Dev postanowił ukarać siebie za to co zrobił w ten sposób, że zostawi Mayę. Hotel. Świetnie zagrana scena. Coś ich zmusza do tego, pragną tego co ma się stać, a jednocześnie tak im źle z tym, szczególnie Mayi. Rocznicowa kolacja - dwa stoliki, dwie pary i te ukradkowe spojrzenia na tą drugą. "Bouncy, bouncy bed" - cudeńko. Maya i Rhea na weselu. Rhea zachowała się cudownie. Z godnością, rezerwą, opanowaniem; nie mogli tego pokazać lepiej. Pewnikiem jest ich jeszcze sporo, ale te teraz przyszły mi do głowy. I cieszę się, że w takim filmie, o takich trudnych sprawach, znalazło się miejsce na dobry humor. Pogoń za Czarną Bestią, Bouncy Bed, omdlenia, błękitna Preity itp.
Na koniec moich wrażeń: muzyka. Jako całość jest dobra, ale ma dwie perełki: Where's the Party Tonight i Mitwa. Jak dla mnie weszły do kanonu 'naj'.
Jeden z lepszych filmów jakie widziałam. Po prostu rewelacja.

4 komentarze:

martan pisze...

Świetny jest ten film. Chyba pierwszy raz oglądałm Bollywoodską produkcję tak dojrzale mówiącą o trudnych związkach.

Caitri pisze...

Film jest rewelacyjny i pod względem aktorskim, i pod wzgledem scenariusza.

Unknown pisze...

U mnie ten film też jest na liście bollywódzkich naj :)

Caitri pisze...

Bardzo się cieszę, że tak jest :) KANK na to zasługuje.